Публикации

DOROTEUSZ Z TYRU

Augustin Sokolovski

18 czerwca Kościół czci pamięć świętego męczennika Doroteusza. Święty był pasterzem Kościoła i męczennikiem wiary. Ze względu na miejsce swojej służby w starożytnym mieście Tyrze na terytorium współczesnego Libanu, starożytnego regionu Fenicji, Świętego nazwano Doroteuszem z Tyru.

Niewiele zachowało się informacji o tym Świętym. Według życiorysu urodził się w połowie III wieku. Jako biskup cierpiał i był prześledowany za Chrystusa w latach Wielkich Prześladowań cesarza Dioklecjana (303-313), ale przeżył ciężkie czasy. Zgodnie z tradycją starożytnego Kościoła, za to, że wytrwale wyniósł bezlitosne prześladowania, nazywany był "Wyznawcą".

Tytył ten był nie tylko wielkim zaszczytem, ale także szczególną służbą i obowiązkiem. Tak więc, zgodnie z ówczesną praktyką, wyznawcy mogli zwracać się do Kościoła o przywrócenie do kościelnej komunii tych, którzy wyrzekali się Chrystusa podczas lat prześladowań chrześcijan.

Podpisanie edyktu mediolańskiego (rok 313), przeprowadzenie Soboru Powszechnego w Nicei (325) i przyjęcie chrztu przed śmiercią przez cesarza Konstantyna (+337) stały się etapami Wielkiej Rewolucji chrześcijańskiej w Imperium, której inicjatorem i inspiratorem był sam cesarz.

Paradoksalnie, nieoczekiwanie i asymetrycznie prześladowania chrześcijan ustąpiły miejsca szybkiej chrystianizacji Imperium. Jakby w spełnienie się słów Chrystusa: "Dana mi jest wszelka władza nie tylko w niebie, ale także na Ziemi" (Mt 28,18).

W tej gwałtownej zmianie współcześni epoki, wśród których był ojciec historii Kościoła Euzebiusz z Cezarei (265-340), widzieli podwójną predestynację niebios. W końcu wielu ludziom wydawało się, że odtąd pogaństwo było skazane na wyginięcie, a cały świat stał się chrześcijański. Nieodwracalność zmian wydawała się sakramentalna. Ochrzczony człowiek nie może stać się nieochrzczony, może zmienić wyznanie, ale nie pozbędzie się przynależności do chrześcijaństwa, jak ciała i krwi Chrystusa nie można przywrócić do stanu chleba i wina. Tak więc, na podobieństwo Fukuyamy, który niedawno głosił, jak wielu jego starożytnych poprzedników, wielu ludziom wydawało się, że nadszedł "koniec historii" i rozpoczął się czas triumfu Kościoła Chrystusowego.

Jednak po upływie zaledwie ćwierci stulecia stało się oczywiste, że tylko "zbyt ludzka" wola cesarza i konformizm jego otoczenia mogą odwrócić historię świata. Na tron wstąpił kolega z klasy Grzegorza Teologa, który studiował w Atenach, imieniem Julian. Podobnie jak Chrystus otoczony anielskimi armiami Cherubinskiej pieśni prawosławnego kultu, oddziały gwardii cesarskiej w Paryżu uroczyście podniosły go na tarczy, co oznaczało, że gwardii widzi w nim cesarza. Julian zaś otwarcie ogłosił się poganinem i przystąpił do przywrócenia politeizmu.

Postać Juliana Apostaty widzi się świecko prorocza. Od początku sukcesywnie demontował osiągnięcia rewolucji chrześcijańskiej Konstantyna. Podobnie jak władcy naszych czasów, w stosunku do chrześcijaństwa, którym gardził i którego się bał, Julian zachowywał się jak prawdziwy kontrrewolucjonista

Odsunął chrześcijan od nauczania młodzieży i zabronił im zajmowania stanowisk publicznych. W odniesieniu do samego Kościoła podjudzał poszczególne odłamy do wzajemnego przeciwstawiania się i wzajemnego wyniszczania się. Na przykład uchylił wcześniejsze zarządzenia władzy o obaleniu i wyganianiu biskupów (dotychczas w danej decezji mógł być tylko jeden biskup). W ten sposób, jakby zapowiadając znane nam okoliczności współczesności, w związku z czym w jednym i tym samym mieście zaczęło działać jednocześnie kilku biskupów.

Co ważne, deklarując powrót do tradycyjnych wartości pogańskiej wiary rzymskiej, Julian faktycznie tworzył nową świecką religię. To neopogaństwo Juliana przywłaszczyło sobie u Kościoła polifoniczną spójność organizacji na zewnątrz, a w jego życiu wewnętrznym postawiło na imitację ciągłej wewnętrznej reformacji i poświęceniu się w służbie na rzecz chrześcijan.

W tym kontekście szczególnym zagrożeniem dla nowej polityki byli żyjący świadkowie dawnych czasów, którzy pamiętali, że pogaństwo nie upadło w wyniku wewnętrznego spisku, ale samo przez się, w imię spełnienia proroctwa biblijnego o wszelkiej bezbożności, i zgniło jeszcze za swojego żywota. A ponieważ nigdy nie żyło, zatem nie podlegało zmartwychwstaniu.

Przez samo swoje istnienie wyznawcy świadczyli, że chrześcijaństwo to nie religia, nie biurokracja, ale wiara, która siłą „bezsilności” Krzyża Chrystusowego "zwyciężyła świat" (1 Jn 5,4). Ci, którzy to widzieli, byli niebezpieczni dla tych, którzy gaszą światło (Jn 3,20). Takim świadkiem światła był Doroteusz, który dożył do czasów Juliana. Dla współczesnych był nieugiętym wyznawcą wiary.

Bycie wyznawcą było nie tylko honorem i służbą, ale także szczególnym świadectwem wiary, swego rodzaju życiem w Chrystusie. Według Apostoła Pawła: "już nie ja żyję, ale Chrystus żyje we mnie" (Gal.2,20).

W obliczu Kościoła i wszechświata wyznawca musiał zachować swoją wiarę i osobistą nieskazitelność do końca swoich ziemskich dni. W przeciwnym razie stawał się ciężką pokusą, powtarzając w istocie Grzech Judy (Mt. 26,24). Świadectwa o wyznawcach, którzy przeżyli prześladowania, ale później pogrążyli się na przykład w rozpuście, zachował dla Kościoła w swoich listach heroiczny męczennik wiary biskup Kartaginy Cyprian (+258).

Według życiorysu święty Doroteusz w chwili wstąpienia na cesarski tron Juliana miał około 107 lat. Wiedząc, że wiek jest słabością i chorobą, a męka ma tendencję rozczłowieczania człowieka, Doroteusz, zgodnie z kanonami starożytnego Kościoła epoki prześladowań, nie czekając na pokusy, które mogłyby zachwiać jego wiarę uciekł na Bałkany. Na Bałkanach, w okolicach dawnej greckiej kolonii Odessa, dzisiejszej Warny w Bułgarii, został schwytany i zakatowany za Chrystusa.

Imię "Doroteusz" tłumaczy się z greckiego jako "dany przez Boga". Zgodnie z modlitwami Kościoła Święty otrzymał łaskę świadectwa za wiarę. Starożytni chrześcijanie nazywali dni śmierci męczenników ich narodzinami. Tak więc, pięćdziesiąt lat służby i sto lat po jego narodzinach, Święty Doroteusz urodził się w Chrystusie.

Jego życiorys nie zachował szczegółów jego męki. Podobnie jak nowi męczennicy XX wieku, był skazany na katusze za samą przynależność do Kościoła, za pamięć o dawnych czasach. W tej długowieczności i pamięci było jego szczególne powołanie osobistej świętości. W takich okolicznościach trudnej starości można prosić Dorotheusa o modlitwę. W obcowaniu świętych, stary i młody, będąc w Chrystusie, który pokonał czas - "w pięknie tak starym, tak i nowym", zwanej Bogiem - św. Doroteusz z nieba śle nam dobrotliwy uśmiech.